Wenecja, WŁOCHY


z cyklu: „Rozmowy z Emilią w podróży”

NIEBO W TWOICH OCZACH

– Tytus, który kolor lubisz najbardziej?
– Niebieski
– Niebieski? Ale zazwyczaj ubierasz się na czarno, o toich myślach nie wspominając…
– To dla niepoznaki, żeby zmylić pospólstwo…
– Rozumiem, to jest część jakiegoś większego planu, prawda?
– Nie byłaś taka sarkastyczna kiedy się poznaliśmy, i jest to w tym momencie komplement.
– A ty nie zmieniłeś się nic a nic, i to również jest komplement.
Cisza, która nastała, nie była niezręczna. Swoiste przegrupowanie sił. Miłość nie zmusza, miłość pozwala. Kilka kieliszków wina później ewidentnie mnie natchnęło, a właściwie decyzyjny lont w końcu się zapalił.
– Mała, wiesz co podoba mi się w tobie najbardziej?
– To, że nigdy nie boli mnie głowa?
– To też, hehehehe… Tak, to ewidentna zaleta. Ale dla mnie kwintesencją ciebie są twoje oczy, ta głębia, w której mogę się zatracić w każdej chwili, zanurkować, a potem powrócić na powierzchnię i zdefiniować się na nowo. Dlatego niebieski wskoczył na podium, niczym czarny koń na olimpiadzie…
– Tytus, dlaczego ty tego nie zapisujesz? Mówisz czasem takie piękne rzeczy, że nawet ja się wzruszam…
– Nawet ty? Kochanie, ty potrafisz się wzruszyć dwoma gołębiami siedzącymi obok siebie na gałęzi…
Była wrażliwa, chociaż starała się to ukrywać, z miernym skutkiem. Szczere osoby tak mają…
– Oj tam oj tam, nie mówimy o mnie… Nie chciałbyś zostawić czegoś potomnym?
– Zostawię im swoje organy… Jeżeli będą oczywiście zdatne do użycia…
– No cóż, na pewno nie będzie to wątroba…
Czyżbym usłyszał lekki żal w jej głosie?
– No tak, oprócz wątroby. Jej ostatni centymetr spalą wraz ze mną         w krematorium…
– A ja postawię twoje prochy na kominku i będę się w nie wpatrywała z moim nowym, przystojnym kochankiem…
– Kochanie, z piekła nie dają przepustek, nie będę już tego świadomy… No chyba, że ogram samego szatana w kości… Wtedy wpadnę na moment i sprawdzę, czy delikwent ma wystarczająco dużo samozaparcia, żeby z tobą wytrzymać na dłużej…
– Tytus, ja liczę, że mój gust się potem poprawi i, w końcu, trafię na kogoś odpowiedniego, kto zrozumie moje potrzeby i będzie mnie kochał tak, jakby świat miał się zaraz skończyć…
– Liczę, że w piekle spotka mnie coś równie przyjemnego…
Nagle spoważniała i chwyciła mnie mocno za rękę.
– Kocham cię Tytus, bardzo cię kocham, nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo
– Ja ciebie też kocham mała – pocałowałem ją w rękę
A potem niebo w jej oczach wciągnęo mnie do błękitnych czeluści i, tu i teraz, byliśmy dla siebie stworzeni, a czas przestał istnieć. Oczy błyszczały a my uśmiechaliśmy się do siebie na wierzchołku wszechświata, zupełnie zatraceni sobą. A szatan, w swej piekielnej rezydencji, jedynie uśmiechał się pod nosem wyrzucając kości na stół. „Trzy szóstki, zapomnij o przepustkach chłopaczku” – powiedział sam do siebie, po czym zachichotał złowieszczo…

…ciąg dalszy nastąpi…

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top