Kenilworth, ANGLIA

„Perspektywa na życie to patrzenie na nie przez pustą butelkę po rumie…”

Dziś Kapitan Morgan u władzy, w wersji Spice… Zostało zaordynowane odgórnie, że dzisiejszego wieczoru będę Kochani Waszym prywatnym RUMcajsem (bez brody, jednakowoż z kudłatymi myślami) lub Johnem RUMbo, czyli buntownikiem
z powołania (w obu koncepcjach odnajduję się zawsze 😛 ). Ogólnie rum zawsze miał ten specyficzny smaczek przygody i pirackiego natchnienia do łupienia z godzin każdego pięknego dnia. A gdy pogoda nie zasługiwała na miano dobrej – rum pozwalał, od zawsze, odnaleźć swą prywatną wyspę skarbów podczas samotnych rozmyślań… I dziś jest właśnie taki dzień. Obudziłem się rano z przeświadczeniem, że moja łajba nie wypłynie dziś za daleko, zacumowałem i postanowiłem coś do Was napisać 😛 Ten typ czasem tak ma. A kiedy w dodatku jesteś kapitanem statku – możesz wszystko 😉

No ale do brzegu… Wpłynąłem dziś do zatoki zwanej tęsknotą. Moja druga (lepsza) połowa jest obecnie kilka ładnych kilometrów stąd i w sumie powinienem się cieszyć z faktu, że mam teraz kilka chwil wyłącznie dla siebie, prawda? A jednak coś się u Włóczykija zmieniło. Nie ma komu pobłaznować, nie ma komu ugotować, nie ma kogo podpuścić głupim tekstem… no ogólnie do kitu 🙂 Czuję się trochę jak widoczny na zdjęciach zamek w Kenilworth, czyli mam jakieś fundamenty, ale brakuje nieodzownej reszty. Taki dziurawy i przewiewny się czuję. Z plusów: fasolka po bretońsku była dziś jedzona, więc znajdzie bezproblemowo wyjście z sytuacji (lub ujście)… Szklana pułapka zdecydowanie jej nie zaskoczy… 😛

Poza ruinami zamku w Kenilworth nie ma zbyt wielu miejsc wartych uwagi, niemniej warto tam zajrzeć (nawet jeżeli nie jedliście fasolki… 😛 ). Wznoszę szklanicę za wszystkich, którzy czytają moje wypociny i jednocześnie nie upominają się o zwolnienie lekarskie z racji ich szkodliwego wpływu na zdrowie… 😛
Trzymajcie się Kochani, miłego weekendziku.
Tomula

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top