Valletta, MALTA


z cyklu: „Rozmowy z Emilią w podróży”

BAR POD MALTAŃSKIM SOKOŁEM

-Będę brał cię, na Malcie, cię, uuuu jeeeee, będę brał…
-Tytus, czy ty aby nie przegrzałeś mózgownicy? Maltańskie słońce nie służy?
-Ależ słodyczy ty moje, ja po prostu oznajmiam ci mój śmiały plan eksploracji… Eksploracji Malty oczywiście… Poza tym tequila zdecydowanie pobudza mą kreatywność tym temacie…
-Tytus, tequila pobudza twoją kreatywność w każdym temacie… Od kiedy pamiętam, czyli od naszego pierwszego spotkania… Pamiętasz w ogóle ten moment cwaniaczku?

Zadała to pytanie niby od niechcenia, ale prawda jest taka, że daliśmy wtedy czadu… Prawdą również jest to, że od tamtego momentu jesteśmy razem… A było to tak:

– Cześć, można jeszcze coś zamówić? 
Na mieście nic się tej nocy nie działo. Przez bar przetoczyło się raptem kilka osób i właściwie to miałem już zaraz zamykać. No ale byłem facetem i to w dodatku samotnym…
– Jasne, czego się napijesz?
Mój Boże, niebieskie oczy kręciły mnie najbardziej na świecie, a ona zalała mnie lazurowym ciepłem swojego spojrzenia.
– Co kierownik baru poleca?
– Otóż kierownik baru poleca dziś tequilę i posiada na podorędziu dobrze schłodzoną butelczynę, na specjalne okazje… – wcześniej wypite dary natury zrobiły dobrą robotę, kwiecistość mojego języka wzrastała z minuty na minutę.
– A cóż to za okazja – teatralnie zatrzepotała rzęsami…
Odniosłem wrażenie, że dziewczę, jakkolwiek kruche i zjawiskowe, z niejednego pieca jadło chleb. Lubię takie kobiety. Nie trzeba się przy nich krygować i zważać na słowa.
– W końcu mnie odnalazłaś, Małgorzato… – zarzuciłem górnolotnym frazesem stawiając emotikona „cwaniaka” w myślach na koniec…
Liczyłem, jak każdy humanista, że jest nie tylko ładna, ale że ma też coś w głowie, chociażby Bułhakowa…
– Polej więc, Mistrzu… Widzę, że Anuszka już dawno rozlała olej i zadbała o nasze przeznaczenie…
Mrugnęła łobuzersko, a potem szczerze się roześmiała. Przyjemny dreszcz ekscytacji rozcharatał mój kręgosłup i nie mówię tu bynajmniej o kręgosłupie moralnym… Zabrałem się ochoczo do polewania tequili.
– No to zdrówko, żeby nam pyski szuwarami nie zarosły… – zaordynowałem
– Amen

Sól, tequila, cytryna. Czynność powtórz!!

Powtarzalność potrafi uskrzydlać i potrafi rozpalić. Kilka kolejek później jej oczy płonęły. Oczywiście można by to zwalić na karb alkoholu. Ale ja wiedziałem, że ten błękit płonie dla mnie, podpowiedziało mi to moje ogromne ego przy zaśpiewie romantycznej duszy, bo tego nikt nigdy nie mógł mi odmówić.

Sól, tequila, cytryna. Czynność powtórz!!

– Jestem Emilia, tak na marginesie…
– Tytus, na marginesie od zawsze…
Sól, tequila, cytryna. Czynność powtórz!!
Pachniała bzem, deszczem i wiatrem, który miał przynieść zmiany, szereg zmian, o których danego dnia nie miałem pojęcia. W końcu carpe diem to carpe diem, prawda? A poza tym są rzeczy, które nie śniły się nawet filozofom, a tym bardziej Tytusowi Siamalskiemu, alkoholizującemu się, introwertycznemu poszukiwaczowi dnia następnego.

Sól, tequila, cytryna. Czynność powtórz!!

Zaczęło świtać. I nie mówię tu bynajmniej o moich myślach. Przegadaliśmy pół nocy, nawet nie wiem o czym. Tak naprawdę nie miało to wielkiego znaczenia. Przechyliła lekko głowę patrząc mi prosto w oczy.
– Słuchaj, jestem już lekko wcięta i będę się zwijać niebawem do domu, więc zadam ci jedno konkretne pytanie. Masz trzy opcje do wyboru:
1. Próbujesz mnie pocałować, a potem zamykasz za mną drzwi od taksówki.
2. Próbujesz mnie zabrać do siebie i dobrać mi się do majtek.
3. Prosisz mnie o numer, a potem zapraszasz na prawdziwą randkę.
Co wybierasz?

Tak właśnie było… Jak zapewne się domyślacie, wybrałem wtedy odpowiednią bramkę i zonka nie było… 😀 A Emilia powoli, z anielską cierpliwością, próbuje sprowadzić mnie na jasną stronę mocy, a nie jest to zadanie łatwe i przyjemne, trzeba więc trzymać za nią kciuki i życzyć niebywałej wytrwałości… 😛

…ciąg dalszy nastąpi…

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top